Karolina, 28 lat, Zgierz

Karolina, 28 lat, Zgierz

Wierzę w przyszłość i nie wstydzę się swojej przeszłości...

Mój pierwszy drink doprowadził do mojego pierwszego urwanego filmu.

Alkohol odebrał nieśmiałość, paraliżując samoświadomość. Dał mi to ciepłe uczucie szczęścia, które uwolniło mnie od wszystkiego co problematyczne i niewygodne. Tańczyłam na imprezach, krzyczałam na ulicach, śpiewałam w autobusach, rozmawiałam z nieznajomymi, nie bałam się niczego.

Kochałam ten stan!

Myślałam, że alkohol pomaga mi być prawdziwą mną.

Nie chciałam robić niczego, co nie wymagałoby picia: kino – nudne, spacery – żart!

Nauczyłam się znakomitych patentów, żeby wypić kilka drinków z szafki mojej mamy, zanim wyszłam z domu. Zdarzało się także, że napełniałam miniaturowe butelki, żeby zabrać je ze sobą.

Myślałam, że wszyscy tak robią i nie widziałam w tym nic dziwnego.

Pojechałam do Hiszpanii na 6 miesięcy – moje studenckie dni są czarną dziurą, pełną mrugających świateł. Byłam hospitalizowana z zatrucia alkoholowego.

Wróciłam do kraju i wyszłam za mąż za pracoholika, który zajmował się nudnymi rzeczami – rachunkami, pracami domowymi i do tego pił gorzej niż ja.

W tej swojej małżeńskiej samotności starałam się być, pomimo wszystko, czarującą żoną, chcąc za wszelką cenę wprowadzić do naszego związku odrobinę adrenaliny, ciekawości, pozornego poczucia, że jest nam ze sobą dobrze. A tak naprawdę jedyną prawdziwą rzeczą, która nas łączyła była dwójka naszych, cudownych dzieci.

Wówczas picie na imprezach nie było już wystarczają opcją – zaczęło się moje picie w ukryciu Schowane butelek, podkradanie czyichś drinków, kradzież drobnych i nie tylko…

Potem trochę nie pamiętam. Z przebłyskami.

Rozwód. Jacyś ludzie zabierający dzieci. Potem kolejni wynoszący moje meble.

Miałam duże kłopoty. Życie w rozsypce, którego nie wiedziałam, jak mam poskładać, więc piłam dalej.

Z czasem pojawili się doradcy, obwiniający moje dzieciństwo, moją matkę, mojego męża – kogokolwiek i wszystko. Gdybym tylko mogła znaleźć właściwego człowieka.

Gdybym tylko miała inne wychowanie. Gdybym tylko dostała właściwą pracę.

Wtedy byłabym w porządku.

Próbowałam poradzić sobie z tym sama. Niestety wszystko było dalej bez zmian, a ja tylko gorzej pijana i w większym bałaganie.

Został mi jeden „przyjaciel”.

Sąsiadka, która przynosiła jedzenie, dawała mi pieniądze. Pewnego razu powiedziała mi, że muszę coś ze sobą zrobić, albo będzie musiała odejść, bo nie może patrzeć, jak umieram na jej oczach.

Nie wiem, co spowodowało, że zadzwoniłam do człowieka, którego kiedyś spotkałam na szpitalnym korytarzu wychodząc z gabinetu od psychologa. Pamiętam ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę.

Już wtedy czułam, że to jest ktoś kto dokładnie wie, o czym mówię i jakiej pomocy potrzebuję.

W ciągu kilku godzin przyjechał do mnie ze swoim przyjacielem.

Nie byli zainteresowani moimi wymówkami i nie pozwolili mi także użalać się nad sobą.

Opowiedzieli mi o tym, jak pili i co zrobili, że mogą żyć ponownie bez alkoholu, z poczuciem szczęścia, nie robiąc krzywdy innym i samym sobie.

Uświadomili mi, że bez względu na ilość długów jakie mam, brak męża i dzieci zabrane do domu dziecka, mogę wyjść znowu na prostą i odbudować wszystko krok po kroku.

Muszę tylko chcieć zawalczyć o samą siebie.

Wiedziałem i czułam, że są tacy jak ja i, że to co mówią jest prawdą.

Zrobiłam tak, jak sugerowali.

Poszłam na pierwsze spotkanie AA, potem zaczęłam chodzić na nie regularnie, pracując sumiennie nad krokami. Na jednym z mitingów dowiedziałam się o Fundacji i Woźniakowie.

Miałam duże opory przed uczestnictwem w turnusie, bo wiedziałam, że nie będzie łatwo i może boleć. Ale wiedziałam też, że jest to kolejny krok w walce o moje trzeźwe życie, bez którego nie pójdę nigdzie dalej.

Jestem po pierwszym wyjeździe i pracy nad krokami 1-3 w Woźniakowie, mam sponsora, nową pracę i będę starała się odzyskać dzieci.

Wierzę w przyszłość i nie wstydzę się swojej przeszłości.

Dziękuję, że wyciągnęliście mnie z najgorszego horroru mojego życia.
Karolina

 
*Na prośbę naszych bohaterów, ze względu na potrzebę zachowania anonimowości w wybranych historiach zostały zmienione zdjęcia, imiona oraz miejsca zamieszkania. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci ww. sytuacjach jest przypadkowe.

Historie takie jak Twoja…

Walka o nowe życie jest trudna i prowadzi przez wyboistą drogę, a proces zdrowienia angażuje wszystkich członków rodziny i najbliższe osoby. Nikt nie obiecuje, że będzie łatwo i bezboleśnie, ale na pewno warto bo życie masz tylko jedno. Chcielibyśmy podzielić się z Wami jedynie cząstką historii naszych podopiecznych, aby natchnąć Was nadzieją, optymizmem i wiarą w to, że bez względu na etap swojego życia i zaawansowanie nałogu, każdy ma szansę na wyzdrowienie. *Na prośbę naszych bohaterów, ze względu na potrzebę zachowania anonimowości w wybranych historiach zostały zmienione zdjęcia, imiona oraz miejsca zamieszkania. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci ww. sytuacjach jest przypadkowe.

Anna, 40 lat, Warszawa

Bo niby wykształconych i z dobrego domu to nie dotyczy...
Moje nowe życie zaczęło się 5 lat temu, zupełnie przypadkiem, gdy trafiłam...
Czytaj dalej

Karolina, 28 lat, Zgierz

Wierzę w przyszłość i nie wstydzę się swojej przeszłości...
Mój pierwszy drink doprowadził do mojego pierwszego urwanego filmu. Alkohol...
Czytaj dalej

Lidka, 52 lat, Radom

Współuzależniona matka walcząca o syna...
Pamiętam ten dzień jak dziś, kiedy totalnie wyniszczona psychicznie i fizycznie ogłosiłam bezsilność wobec losu mojego dziecka i że nie jestem w stanie nic więcej...
Czytaj dalej

Krystian, 41 lat, Szczecinek

Każdy ma inne dno...
Zawsze miałem wrażenie, że mnie to nie dotyczy. To jest moja sprawa jak się relaksuję i jak żyję. Przecież to, ile piję nie ma nic wspólnego z nikim innym. Moja...
Czytaj dalej

Monika, 31 lat, Kraków

Potrafię utrzymać pracę i przyjaciół tylko nie potrafię utrzymać tego co najcenniejsze...
Nie wiem co mam napisać. Że zawsze dużo imprezowałam? Że po przyjściu z pracy...
Czytaj dalej

Uzależnienie to przewlekła i trudna choroba.

Pomóż im wrócić na właściwą ścieżkę życia. Twój mały gest, a dla nich szansa na nowe jutro.